czwartek, 12 marca 2015

Mała, włosowa katastrofa


Wczoraj moje włosy były z lekka nieświeże. Nie lubię spać z takimi ale też nie chciało mi się nakładać masek, odzywek i suszyć ich. Lenia miałam ;) Postanowiłam jedynie je umyć, osuszyć w koszulkę i pozwolić wyschnąć bez suszarki. A, że moje włosy schną w szybkim tempie więc nie zachodziła obawa, że będę kładła się spać z mokrymi. Bo tak na marginesie, to nie lubię tego bardzo, rano budzę się z czupryną na cztery strony świata.

Wracając do tematu, to po wyschnięciu włosów okazało się, że mam na głowie małą katastrofę. Włosy strasznie się puszyły i jakby cośkolwiek falowały. Zwłaszcza te okalające twarz i nad uszami. Ale były też bardzo miękkie. Zresztą są do tej chwili. I mówiąc 'miękkie' mam na myśli jak u dziecka. Futro mojego kota jest równie miękkie ;)

Do mycia wczoraj użyłam szamponu Jantar z wyciągiem z bursztynu do włosów przetłuszczających się.


Niestety nie potrafię jeszcze czytać składów, ale wydaje mi się, że ten szampon nie jest najbardziej przyjaznym z możliwych.


Jednak muszę dodać, iż mimo, że efekt końcowy nie zadowolił mnie (ten nieszczęsny puch), to włosy nie były przyklapnięte. Ładnie odbiły się od nasady, błyszczały dość przyzwoicie no i ta miękkość... :))

Po uschnięciu włosów na nowo zaczęłam się zastanawiać nad ich porowatością. Bo może wcale nie jest ona średnia, jak sądziłam, a wysoka? Mam ci ja zagwozdkę :)

:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz